Życiowy kosmos
Końcówka roku, a grudzień w szczególności, to czas podkręconych obrotów. Doba, zwykle i tak już za krótka zdaje się zaginać samą siebie. Nagle okazuje się, że w tych samych 24 godzinach jestem w stanie zrobić więcej niż zazwyczaj, dokładając sobie mimowolnie kolejnych zajęć.
Podwyższone obroty i świst rozwijanych kilometrów taśmy pakunkowej, to ostatnio codzienność, z której świadomie wybijam się, pochłaniając kolejne książki przy każdej możliwej okazji. Gdy jem, gdy parzę yerbę czy tuż przed snem. Tym sposobem poznałem nieco bliżej Elona Musk’a, przeniosłem się w przerażające czasy post apokaliptycznej rzeczywistości Uniwersum Metro 2033, byłem świadkiem powstawania pierwszych komputerów Apple’a!
Do tego, w tym całym przedświątecznym kieracie, miałem wielką frajdę ze spotkania w Jasiu Wędrowniczku, podczas którego dzieliłem się z licznie przybyłymi gośćmi moją Kostaryką! Była maczeta, były fotki, jednym słowem był KOSMOS (słyszałem, że właśnie tak, jednym słowem niektórzy podsumowali moje wystąpienie!).
Dorzućmy do tego cotygodniowe spektakle Spoon River (piątek-sobota) i okaże się, że wiejskie życie, ni w ząb, ani nudne, ani statyczne, ani przewidywalne nie jest!
A tak przy okazji. Ten wpis tworzę w drodze do Warszawy. Dziś wpadam na spotkanie stołęcznej frakcji ukulele, a jutro, o 10:00, wraz z Kamilem Mehlem meldujemy się w studio radiowej Czwórki, skąd będziemy nawijać o Spoon River i Undergroundowej Scenie Fermentu właśnie!
O 12:00 mam ustawkę w innym studio, gdzie będę brał udział w nagraniu do programu Nad Brzegiem Gangesu.
A teraz wracam do lektury dziejów Steve Jobs’a.
Ahoj!
No Comments