No dobra, to że nierozważnym startem w Rzeźniku sam się wyeliminowałem z biegania na czas jakiś, to już zapewne wiecie…
Trzy tygodnie bez biegania, połączone z wizytami u kręgarza a na deser u długo wyczekiwanego ortopedy. Po oględzinach tego ostatniego specjalisty, okazało się że nie jest źle (choć właściwie to niczego nowego nie usłyszałem) i oprócz plastrów przeciwzapalnych dostałem skierowanie na rehabilitację w postaci zabiegów prądem i takich tam. Szczerze, zabiegi odpuściłem, bo wizja oczekiwania w kolejce na nie skutecznie utwierdziła mnie w tym wyborze. Lecz żeby nie było, żem lekko duch, i że niepoważnie podchodzę do swojego zdrowia, to…
No właśnie, postanowiłem zakupić książkę Erica Ortona “The Cool Impossible”, która również ma się ukazać w j. polskim, jakoś końcem września. Jako że czekać dłużej nie chciałem, angielski oryginał nabyłem drogą kupna na ebayu, a 3 dni później zagłębiałem się w lekturę słów Erica, czyli trenera słynnego autora “Urodzonych biegaczy”.
Dlaczego ta książka? Tak się składa, że z Eric’iem Ortonem jestem w e-mailowym kontakcie już od jakiegoś czasu, a jest on dla mnie ogromnym autorytetem w temacie naturalnego i przy okazji minimalistycznego biegania, i to właśnie on gorąco zachęcał abym sięgnął po tą książę.
W “The Cool Impossible” Eric zawarł mnóstwo bezcennych informacji oraz konkretnych ćwiczeń, które sprawiają, że świat naturalnego biegania nabiera nowego wymiaru. Przyznam, że mimo przebiegniętych kilku ultra i całkiem dobrej kondycji, od samego początku lektury tej książki docierało do mnie (i wciąż dociera), że tak naprawdę wiem bardzo mało w temacie naturalnego biegania, co więcej, wcale moja forma fizyczna nie jest taka, jaką być powinna 🙂 Pokora, to jest słowa klucz!
Eric Orton w swym podejściu treningowym kładzie nacisk na kilka ważnych aspektów, które razem połączone i zastosowane w praktyce gwarantują sukces. Barwny i mocno opisowy język, który wije się na łamach tej publikacji od samego początku przenosi nas do Jackson Hole, gdzie pod bacznym okiem autora, w górskich sceneriach zapierających dech w piersiach, zgłębiamy tajniki prawidłowej postawy, kadencji, oddechu czy nawet prawidłowego obuwia.
Przyznam szczerze, długo nie wytrzymałem i już następnego dnia skonstruowałem przyrząd do ćwiczeń, na kształt tego z książki, i przystąpiłem do wykonywania ćwiczeń, które Eric wyjaśnia słowem, a dodatkowo pokazuje na załączonych zdjęciach.
Po tygodniu ćwiczeń, widząc i czując ich moc, pomyślałem, że dobrze byłoby mieć cały zestaw, łącznie z jeszcze jedną ‘deseczką’ (okrągła, na podstawie połowy kuli) oraz kompletem trzech szkoleniowych płyt DVD.
Przy okazji zamówiłem jeszcze jedną, nową parę ‘raciczek‘, o pół numeru mniejszą niż poprzednio-teraz jest idealnie!
Pierwszą, nieco za dużą parę przejęła Szachrajka, i tym sposobem, nasza ‘raciczkowa’ familia rozrasta się 🙂
No Comments