Gdy działasz w zespole, w którym to ty jesteś liderem (przynajmniej na papierze ), a przed wami droga trudna i daleka, musisz pamiętać o jednym: grunt to nie zarżnąć partnera!
Pewnego dnia, szanowny kolega zza dwóch gór, o wdzięcznym imieniu Erwin wymyślił sobie, że przebiegnie Rzeźnika (taki polski klasyk górskich biegów długodystansowych, w którym biegnie się w parach). Ów przedziwny pomysł zrodził się w jego głowie tuż po tym, jak stanął na mecie 48 km Łemko Maratonu.
Cóż, nie od dziś wiadomo, że w miarę jedzenie apetyt rośnie, a w przypadku biegów ultra, po każdej przekroczonej granicy pojawia się odwieczne pytanie: czy jestem w stanie pobiec jeszcze dalej?
Od głośno wypowiedzianego marzenia do jego realizacji w tym przypadku droga okazała się bardzo krótka!
Gdy Erwin postanowił sobie, że stawi czoła 80 km bieszczadzkiej wyrypy, puścił hasło w eter, a konkretnie na swą facebookowa tablicę, ogłaszając casting na partnera, gotowego przeżyć wraz z nim tę niecodzienną przygodę. I choć fanem tej imprezy nie jestem, to mimo wszystko zaproponowałem swą kandydaturę.
Tym sposobem, stworzyliśmy team sąsiadów zza dwóch gór, mający na celu dotarcie do mety w jednym kawałku, z uśmiechniętymi gębami i z zadowoleniem z dobrze wykonanej roboty. I chociaż po nas tego nie widać, to nasza ekipa liczy sobie łącznie raptem 92 lata!
Kilka miesięcy później meldujemy się w Cisnej celem dopełnienia przedbiegowych formalności. Odbiór pakietów, kilka fotek, wymiana uwag i przemyśleń jak rozegrać następnego ranka czekającą nas walkę.
A potem to już z górki…
Erwin i jego blisko 14 godzin poza strefą komfortu, do tego z człekiem sporo od siebie młodszym, który co rusz się za tobą ogląda, czeka, dogląda i wciąż dopytuje:
- Jak tam? Maszyna działa jak należy?
- Erwin, jadłeś coś? Wiem, że ci się nie chce, ale jednak wciśnij w siebie żela.
- Jak tam? Damy radę trochę potruchtać, czy potrzebujesz chwilę spokojnie pomaszerować?
- Erwin, świetnie ci idzie. Spójrz na tych młokosów za nami! Oni ledwo dyszą, a ty idziesz jak przecinak!
- Wiem, że trochę szybciej lecimy niż zakładaliśmy, ale nie ma co się na siłę hamować. Wiesz, jak się toczy, to niech leci!
- Erwin, nie przejmuj się, że to jeszcze 4 km. Pomyśl o tym, że to tylko 4 km, i że zaraz będziemy na mecie!
I tak dalej, i tak w kółko!
Jedno jest pewne. Od początku do końca bawiliśmy się przednio. Mimo trudnej roli jaką przyszło mi w tym biegu pełnić, czuję ogromną satysfakcję i wielką radość z tego co osiągnął Erwin!
No Comments