Granatem w szarłat…
Czyli bardzo pokojowa, poranna dawka roślinnej energii płynąca z prostego połączenia kaszy jęczmiennej, komosy ryżowej (quinoa) oraz szarłatu znanego również pod nazwą amarantus.
Lubię te dni, kiedy nie bardzo wiadomo co przygotować na śniadanie, a to co widzisz za oknem (czyli odwilż i halny) jakoś specjalnie nie podsyca kuchennej kreatywności. Taka sytuacja to prawdziwe wyzwanie, zarówno dla umysłu jak i ciała, którym za wiele się nie chce…
Pierwsza myśl, niejako z automatu skierowała się ku utartym schematom, czyli jaglance, jednak dość szybko postanowiłem obrać kierunek na nieco inną ścieżkę.
Pomyślałem, że mieszanka kaszy jęczmiennej i quinoy może okazać się interesująca. Gdy te dwa składniki grzecznie czekały w sitku na przepłukanie, sam z siebie dołączył do nich szarłat!
Koniec końców wyszla z tego smakowa, bardzo smaczna i delikatna strawa
W razie, gdyby Ciebie kiedyś też naszła chwilowa kuchenna niemoc, zamieszczam przepis na to cudeńko!
Składniki:
- kasza jęczmienna, komosa ryżowa i szarłat – w sumie 1 szklanka;
- 2 garstki rodzynek;
- 1-2 dojrzałe banany pokrojone w kostkę;
- 2 konkretne garści delikatnie rozdrobnionych orzechów włoskich lub laskowych (mogą być nerkowce);
- łyżka oleju roślinnego (rzepakowy, kokosowy – wedle uznania);
- 1/3 średniej wielkości owocu granatu (a konkretnie jego nasion z mięsistą osnówka).
Przygotowanie:
Preparacja nie stanowi żadnego problemu i jest wręcz bezwysiłkowa.
Zaczynamy od umiejscowienia kaszy, komosy i amarantusa w sitku i przepłukaniu pod bieżącą wodą. Odstawiamy do przeschnięcia.
W średnim garnku z grubym dnem nagrzewamy łyżkę oleju, wrzucamy zawartość sitka i prażymy około 1 minuty, co jakiś czas mieszając. Zalewamy wodą, najlepiej wrzącą (ok. 1,5 cm ponad poziom ‘kasz’ w garnku, czyli około 2-2,5 szklanki wody). Dosypujemy szczyptę soli, rodzynki i orzechy.
Po 10 minutach dokładamy pokrojone banany i całość gotujemy pod przykryciem do momentu, aż podstawowe składniki będą ugotowane (aż wchłonie się cała woda).
Podajemy gorące, posypując nasionami granatu w ilości wedle uznania. Granat dzięki nieco kwaskowatemu posmakowi świetnie balansuje słodycz płynącą z bananów i rodzynek, pozwalając wydobyć głębie smaku głównych składników, czyli kaszy jęczmiennej, quinoy oraz amarantusa.
Kilka godzin po tak konkretnym śniadaniu zabrałem Śanti i wyskoczyłem na trening. Od kilku dni wprowadzam nieco mocniejsze akcenty, a dzisiejsze 8 km oraz blisko 350 m podbiegów poszło nad wyraz i niespodziewanie lekko.
Blisko 2 miesięczne budowanie bazy w nowy niż dotychczas sposób plus porządny posiłek o poranku sugerują, że wszystko zmierza we właściwym kierunku.
PS Zaraz wychodzę na kolejny trening. Vegan Power!
No Comments