Tegoroczny udział w Ultramaratonie Podkarpackim to znów aktywne działanie w wolontariacie, czyli tytułowa Ultra Pomoc!
Z tą imprezą jestem związany już od pierwszej edycji, wówczas jako zawodnik, który tej właśnie ultra pomocy potrzebował. Do dziś mam w głowie migawki tamtego biegu i punktów odżywczych, na których zaangażowani wolontariusze dwoili się troili, aby nam, biegaczom, stworzyć jak najlepsze warunki do szybkiego podładowania baterii. Podać wodę, izo, zapytać o samopoczucie. Jednak to nie odżywki czy inne napoje, a uśmiech i dobre słowo to najlepsze i bezcenne energetyki, jakie wolontariusz może strudzonemu zawodnikowi ofiarować!
Wolontariuszy i zawodników łączy specyficzna więź. Jedni bez drugich zdają się nie mieć znaczenia, a energia na punktach to mieszanina wibracji o różnych częstotliwościach.
Dobry wolontariusz to połączenie psychologa, ofiarnego samarytanina, kabareciarza, mówcy, a wreszcie biegacza. Tak! Aby prawdziwie zrozumieć co dzieje się w głowie ultramaratończyka, który właśnie toczy bój z trasą oraz ze swoimi słabościami, sam, choć raz powinieneś/powinnaś posmakować tego stanu.
Jeśli chcesz być lepszym biegaczem/biegaczką, koniecznie choć raz w życiu, zaciągnij się na wolontariat! Zobacz i poczuj na własnej skórze atmosferę, emocje i to co dzieje się na punkcie odżywczym, gdy jesteś tam by dawać, a nie brać.
Gwarantuję Ci, że Twoja perspektywa znacznie się poszerzy, a szacunek i uznanie dla pracy wolontariuszy nigdy więcej nie będzie taki sam.
Uwielbiam oba stany, obie perspektywy i doznania, które z ich doświadczania płyną.
Jako zawodnik, choćbym nie wiadomo jak podle się czuł, zawsze staram się wpadać na punkt z mega uśmiechem i dobrym słowem (czasem nawet radosnym pokrzykiwaniem!). Wtedy czuję, że w ułamku sekundy padają mury konwenansów i wszem nastaje rodzinna, pełna pozytywnej energii i ciepła atmosfera.
Biegaj, jedz i pomagaj, to taka rada na dziś!
No Comments