Idzie luty obuj buty…
Takie pożegnanie zgotował nam dzisiejszy poranek. Zamiecie i zawieje śnieżne, i to akurat wtedy gdy mknęliśmy na PKS-a.
Za kilkadziesiąt godzin, to nam w pyszczydła gorący ziew jeno buchnąć zdoła 😉
Póki co, tłuczemy się w autobusie do Warszawy. Z Wilanowskiej zgarnia nas Pawka, który będzie miał nas w swej opiece aż do jutrzejszego wylotu (taka miła z niego bestia, że nawet nas na Okęcie podrzuci!).
No nic. Mkniemy dalej. Wsjohu dobrohu!
No Comments