Moonrun czyli jak wybiegać swoje marzenia w Kostaryce (nie jest to relacja z zawodów).
Marzyć, to jedno, a spełniać owe marzenia, to drugie. Z jednej strony, wydaje nam się, że głowy mamy pełne marzeń. Jednak, gdy przychodzi do konkretów i gdy tak pochylamy się nad pustą kartką papieru z długopisem w ręku gotowym do pisania, okazuje się, że nie bardzo wiemy, czego tak naprawdę pragniemy, o czym marzymy!
Spokojnie, nie przejmuj się, ponieważ problem werbalizacji czy też wyartykułowania naszych marzeń, przekucia ich chociażby w jedno, konkretne zdanie zapisane w notatniku jest częstą przypadłością współczesnego człowieka. Ciągle dokądś gonimy, próbujemy złapać nieuchwytne, a gdy wpadamy w sidła chwili TU i TERAZ, czujemy się zagubieni i wyrwani z kontekstu. Brzmi znajomo?
W tym szaleńczym obłędzie wyglądamy trochę tak, jak pies, który goni swój własny ogon. Z jednej strony, to nasze ‘nakręcenie’ i ciągła pogoń za lepszym jutrem napędza nas do działania, z drugiej zaś, odbiera nam możliwość cieszenia się tym co JUŻ, TU i TERAZ mamy. Nie dość, że gubimy azymut, to jeszcze tracimy z oczu nasz cel, a nasze marzenia rozpływają się i giną, rozmyte strumieniem myśli niekontrolowanego umysłu…
A co, jeśli powiem Ci, że zapisywanie swoich marzeń ma nie tylko sens, ale że niesie też ze sobą pewne ryzyko?
MoonRun. Monteverde. Kostaryka.
Niezależnie od tego, czy jesteś ze mną od wczoraj, czy znasz mnie od 10 lat, prędzej czy później dostrzeżesz mój ogromny sentyment do Kostaryki, uroczego kraju Ameryki Środkowej.
W 2015 roku, poszukując biegowych imprez w Kostaryce, trafiłem na bieg, który od razu przykuł moją uwagę. MoonRun, którego trasa wije się pośród dzikich zakamarków górzystego Monteverde, z lasem strefy chmur, z wiszącymi mostami i wilgotnością sięgającą 100%.
Pomyśleć o starcie w tak egzotycznym zakamarku to zdecydowanie za mało! Dlatego, czym prędzej postanowiłem utrwalić w mym folderze marzeń pragnienie które się wówczas zrodziło:
Polecę do Kostartyki-wystartuję i ukończę w pełni sił i szczęścia w biegu MoonRun na dystansie 60 kilometrów!
MoonRun-spełnianie marzenia-ujęcie pierwsze.
W 2016 roku byłem już bardzo blisko realizacji tego przedsięwzięcia. Tak, przedsięwzięcia, ponieważ ów niewinna i dość abstrakcyjna myśl, zaklęta w atrament zastygły na białej kartce papieru, była na tyle mocna i popychająca do działania, że naprawdę zacząłem wierzyć w szanse jej realizacji.
Jednak…
… czasami bywa tak, że wewnętrzny lęk, bez udziału świadomej części naszej osobowości, potrafi skutecznie odciągnąć nas od choćby małej próby sięgania po nieosiągalne. I tak, zamiast zadziałać wbrew sile trzymającej mnie w bezpiecznej strefie komfortu, postanowiłem wtedy odkładać zakup biletu na lot do Kostaryki (gdy ten był wciąż w świetnej, promocyjnej cenie!) na kolejny dzień. Tym oto sposobem, gdy nazajutrz miałem już finalizować transakcję, okazało się, że biletów, w tej cenie już nie ma…
Wiara i determinacja, czyli co się odwlecze, to nie uciecze…
W 2017 wiedziałem już jakich błędów unikać i jakie podejmować działania. Jednak dobrze jest wyciągać wnioski, a przyjętą naukę przekuwać na mądrość i zgodne z nią postępowanie.
Postanowiłem zatem, nie tylko na nowo zapisać mój cel, moje marzenie, ale jeszcze doprecyzować okoliczności towarzyszące jego realizacji. Byłem bardzo konkretny. Bazując na wcześniejszych doświadczeniach wiedziałem, że im bardziej jestem świadom czego chcę, im barwniej i konkretniej jestem w stanie opisać plan realizacji danego pragnienia, tym większe prawdopodobieństwo, że uda mi się je zrealizować.
Acha, zrobiłem coś jeszcze! O swoim marzeniu opowiedziałem innym! Co ciekawe, moja wizja była na tyle mocna i energetyzująca, że przyciągnęła osoby, które poczuły nieodpartą chęć stania się częścią ‘tej bajki’.
MoonRun-spełnianie marzenia-ujęcie drugie.
Jest końcówka listopada, godzina 9:15. Londyńskie lotnisko Gatwick, na którym wraz z Alkiem z niecierpliwością wyczekujemy, aż nasz Dreamliner oderwie się od ziemi i zawiezie nas do bogatych ziem ameryki Środkowej.
Alek to gość, który jako jeden spośród wielu, którzy deklarowali chęć wspólnej wyprawy do Kostaryki, miał odwagę i postanowił podłączyć się pod ‘moje marzenie’. Był konkretny, zdeterminowany, i co najważniejsze gotowy na przygodę, która postanowiła szeroko otworzyć przed nimi swoje wrota.
I tak oto, po niespełna dwóch latach uważnego pielęgnowania marzenia, wreszcie stanąłem przed niezwykłą szansą jego pełnego urzeczywistnienia. (relacja z samego biegu, to będzie jeden z następnych wpisów)
Uważaj o czym marzysz, jak marzysz i jakie marzenia zapisujesz. Uważaj, ponieważ ryzyko spełnienia takiego marzenia, jest bardzo duże!
A teraz, spróbuj nie myśleć o tym, jakie marzenia możesz zechcieć wypisać w swym zeszycie marzeń.
A co najważniejsze, nie próbuj ich realizować!
No Comments