Już sam tytuł zdaje się sugerować, że będzie ostro!
Impreza bez historii.
Przyznam, że właśnie takie są moje odczucia po wczorajszym II Pucharze Gór Świętokrzyskich.
Góry piękne, Wolontariusze świetni i życzliwi, a Organizatorzy pełni zapału i zaangażowania, przekutego na fajną, urozmaiconą, bardzo biegową trasę. (do tego bardzo fajnie obstawioną przez Policję oraz Służby Medyczne).
Skoro wszystko takie fajne, to skąd taki mocny nagłówek?
Cóż, problem czai się już na starcie! Zarówno z mojej perspektywy jak i osób, z którymi o imprezie rozmawiać miałem okazję, wyglądało to tak.
Jest sobie Sabat-Krajno, mega komercyjna miejscówka, dla której II PGŚ to tylko taki mało znaczący, medialny dodatek. Trochę taka kula u nogi, bo w sumie Ci cholerni biegacze (i ich rodziny) zabierają miejsca parkingowe, dla tych najbardziej pożądanych klientów Sabatu…
Trochę wyglądało to tak, jakby w tym samym miejscu i czasie odbywał się koncert Meli Koteluk i zespołu Boys!
(Chyba trudno o bardziej obrazowe porównanie!)
Moim skromnym zdaniem, aby Puchar Gór Świętokrzyskich mógł się w ogóle rozwijać, a ludzie chętnie na tę imprezę wracać, potrzebna jest zmiana dość radykalna, bo zmiana jednego z głównych partnerów biegu, czyli
Sabatu!
Tak! Dokładnie tak!
Start i meta w miejscu, które będzie miało szansę zamienić się w prawdziwy, biegowy festiwal (wszak podczas pucharu rozgrywanych jest kilka biegów), połączonym z expo, czy chociaż jednym stoiskiem, gdzie można zakupić biegowe gadżety czy żele.
A tak poza tym, co powyżej, to bawiłem się przednio.
Kolejny bieg w charakterze zająca, i ponownie dobrze wykonana robota! Dominik, którego miałem pod skrzydłami, zakładał, że do mety dobiegnie w czasie około 6h! Przybiegł ponad 50 minut wcześniej!! Przyznaję, że aby taki wynik osiągnąć, musiałem używać różnych argumentów 😉
PS Ostatni kilometr biegłem tyłem, w tempie 4:49/min!
No Comments